Zanim w Łodzi pojawiły się wodociągi i kanalizacja za dostarczanie mieszkańcom wody i usuwanie ścieków z posesji odpowiadali stróże domowi. Czym jeszcze się zajmowali? O ich historii przypomina łódzki ZWIK.
Jak informuje spółka, w do dziś na podwórkach łódzkich kamienic można zobaczyć „stróżówki” – to dawne mieszkania służbowe dozorców domów. Do obowiązków stróżów należało nie tylko dbanie o porządek na terenie posesji, ale też sprzątanie ulic przed kamienicami, zbieranie końskiego łajna, zimą – usuwanie zalegającego śniegu i lodu, latem zaś polewanie ulic wodą. Stróże mieli też obowiązek… donoszenia policji na lokatorów, ponieważ podlegali carskiej policji. Musieli znać wszystkich lokatorów, wiedzieć jaki zawód wykonują, kto z nimi mieszka. Przekazywali władzom informacje o mieszkańcach, którzy nie mieli zameldowania, a także o wszystkich nagłych zdarzeniach, takich jak: pożary, kradzieże, napady, urodziny, nagłe zgony, wypadki czy zakaźne choroby (ludzi i zwierząt). Stróż musiał donosić na lokatorów, którzy urządzali huczne, zakrapiane alkoholem imprezy czy organizowali podejrzane zebrania. Obowiązkiem dozorców było zatrzymywanie i oddawanie w ręce policji osób, które „rozrzucają na ulicach ulotki lub rozwieszają afisze”. Nie mogli wpuszczać na podwórka ulicznych muzykantów i żebraków. Musieli rozpędzać zgromadzenia (robotników i bezrobotnych), pilnować, by dzieci nie wybiegały na ulice czy też, by na balkonach od strony ulicy nikt nie wieszał bielizny, ubrań, nie wietrzył pościeli. Stróż musiał ogradzać uszkodzenia w bruku ulicznym, meldować policji o uszkodzeniach drutów telegraficznych i usuwać z ulicy padłe zwierzęta. Stale miał przy sobie gwizdek alarmowy do wzywania na pomoc patrolujących ulicę policjantów. Do godziny 11 wieczorem musiał stać przy bramie i obserwować kto wchodzi i wychodzi z kamienicy. Do jego obowiązków należało zamykanie bramy na noc. Przedwojenna łódzka prasa pełna jest ogłoszeń właścicieli kamienic poszukujących rzetelnych gospodarzy domów. Choć mieli ogrom pracy, to często byli źle wynagradzani. Musieli utrzymywać w porządku podwórza, uliczne rynsztoki, klatki schodowe, korytarze, klozety i śmietniki. Odpowiadali za wywożenie śmieci i czyszczenie dołów kloacznych. Dbali o wodę, urządzenia ściekowe, oświetlenie, instalację gazową i elektryczną.
Zarobki stróżów zależały od woli właściciela posesji. Później były regulowane, zależne od strefy miejskiej i wielkości posesji. Najwięcej zarabiali dozorcy w ścisłym śródmieściu. Jeśli dom był podłączony do miejskiej kanalizacji, obniżano wynagrodzenie o 5 procent. Za obsługę motorów do pompowania wody ze studni należał się dodatek. Gospodarze domów otrzymywali bezpłatnie, służbowe mieszkania – stróżówki - zlokalizowane blisko bram wejściowych, dla ułatwienia otwierania w nocy bram mieszkańcom. Za wpuszczanie na posesję w godzinach nocnych pobierali od lokatorów drobne opłaty. Otrzymywali je też za ręczne pompowanie wody z podwórkowej studni.
W II RP stróże mieli swój związek zawodowy. W maju 1926 roku odbył się w Warszawie zjazd dozorców i gospodyń domowych. Omawiano między innymi kłopotliwy obowiązek utrzymania w porządku jezdni przed posesjami. Szczególnie był on uciążliwy zimą, kiedy dozorcy musieli zatrudniać całe swe rodziny do sprzątania śniegu i skuwania lodu. W Łodzi szerzył się handel posadami dozorców. Za odstępne, wynoszące, jak podaje przedwojenna prasa, nawet kilka tysięcy złotych można było sobie kupić to stanowisko pracy i przynależne mu przywileje. Właściciele kamienic skarżyli się na zaniedbujących swoje obowiązki gospodarzy. Narzekali, że nie można ich szybko zwolnić z pracy i eksmitować z zajmowanych służbowych mieszkań. Domagali się wręcz likwidacji chronionego przez Państwo zawodu.
Źródło: ZWIK Łódź