Policjantka z komisariatu w Jasienicy sierż. sztab. Agata Haluch–Willmann uratowała życie 3-latkowi, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Odwaga i zdecydowana reakcja policjantki i pomoc straży pożarnej, pozwoliły uniknąć tragedii. Wyziębiony chłopczyk trafił pod opiekę lekarzy.
To z tej studzienki rewizyjnej służby ratownicze wyciągnęły dziecko.
W środę, 2 października 2022 roku chwile przed godziną 16.00 służby ratunkowe zostały skierowane na teren Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Wieszczętach, gdzie do studzienki kanalizacyjnej miało wpaść kilkuletnie dziecko. Jako pierwsi na miejsce dotarli policjanci, którzy potwierdzili zgłoszenie. 3-latek utknął w wąskiej rurze kilka metrów pod ziemią. Był zanurzony po szyję w wodzie. Chłopiec był wystraszony i płakał. Nie miał siły, by samodzielnie podciągnąć się na linie, zanurzając się coraz bardziej. Do środka nie mógł zmieścić się żaden ze strażaków-ratowników, ponieważ średnica otworu wynosiła tylko około pół metra. Mama chłopca przed przyjazdem służb próbowała go wyciągnąć sama, jednak i jej się to nie udało.
Liczyła się każda sekunda, więc dzielnicowa z Komisariatu Policji w Jasienicy — sierż. sztab. Agata Haluch-Willmann zaproponowała wyciągnięcie 3-letniego Franka. Policjantka została opuszczona do wąskiego otworu głową w dół z rękami wyciągniętymi do przodu, gdyż był to jedyny skuteczny sposób, aby akcja uratowania dziecka się udała. Była asekurowana przez uprzęż, założoną przez strażaków oraz trzymana przez nich dodatkowo za nogi. W trakcie spuszczania jej w dół dzielnicowa sama utknęła w otworze. Jednak dzięki pomocy strażaków, którzy ułożyli jej ciało tak, by mogła się przedostać przez bardzo wąski otwór, weszła do środka studzienki kanalizacyjnej i nawiązała kontakt z dzieckiem, chwytając je za rączki. Następnie wraz z Frankiem została wyciągnięta na powierzchnię.
Dziecko nie posiadało żadnych widocznych obrażeń. 3-letni Franek został zabrany przez karetkę pogotowia do szpitala na obserwację. Zdaniem lekarzy jednak nic mu już nie grozi.
Matka chłopczyka, pod której opieką znajdowało się również drugie - 5-letnie dziecko, wyjaśniła, jak doszło do zdarzenia. Gdy dzieci, jak zwykle, wybiegły z przedszkola, po chwili starsze zaczęło krzyczeć do matki, że brat wpadł właśnie do studzienki.
Na zdjęciu sierż. sztab. Agata Haluch-Willmann, Foto: Markysz Dawid
"Dla mnie to bardzo duże emocje. Sama jestem matką dwójki dzieci i mogę podejrzewać co mama dziecka czuła w tym momencie. Mimo to mama dziecka zachowała ogromny spokój, cały czas dawała rady dziecku i ono dzięki temu również było spokojne, patrzyło w górę i trzymało się rączką aby nie wpaść głębiej" - powiedziała po akcji dla TVN24 Agata Haluch-Willmann - "Był taki moment, że też utknęłam, mniej więcej w połowie, ale chłocy (ratownicy - dod.red.) mnie docisnęli i udało się zejść niżej do dziecka. Mówiłam do niego słowami ciocia już idzie, nie bój się. W pewnym momencie przestał płakać, podał mi rączkę, ja ją chwyciłam, jeszcze złapałam chłopca za kurtkę żeby upewnić się, że mi się nie wyślizgnie, bo rączka była bardzo śliska, po czym chłopcy będący na górze wyciągnęli nas na powierzchnię. Jak już bylismy na powierzchni chłopiec powiedział do mnie, ciociu czapeczka mi spadła. To było najpiękniejsze. Dziękuję wszystkim, którzy brali udział w akcji, bo sytuacja była bardzo poważna. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło."
Na miejscu zdarzenia czynności policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej przeprowadzili oględziny i aktualnie odbywają się przesłuchania świadków. Wszelkie okoliczności tego zdarzenia, a w szczególności ustalenie, czy studzienka była prawidłowo zabezpieczona, będzie przedmiotem postępowania prowadzonego przez policjantów z Wydziału Kryminalnego bielskiej komendy.
Odkryte studzienki to zmora
Niestety tego typu infrastruktura studzienek, a konkretnie włazy, często padają łupem złodziei. To chęć łatwego zysku, która niestety kompletnie przysłania zdrowy rozsądek i wyobraźnię. Najgorsze jest, że włazy te giną także z miejsc, gdzie w pobliżu bawią się dzieci. Tak było także, jak informowaliśmy ostatnio, w Środzie Wielkopolskie, gdzie skradziono żeliwne pokrywy zbiornika na ścieki, położonego tuż przy placu zabaw.
Redaktor Wodociągowiec